środa, 18 września 2013

Przez Dwa Oceany: Bali, Wyspa Bogów I - Denpasar


Bali - Wyspa Bogów

Nurkowanie na Bali w Tulamben i na Nusa Penida

Denpasar, Bali, Indonezja, Ocean Indyjski



Bali, Indonezja


Nurkowanie na Bali to jedna z rzeczy absolutnie do odhaczenia na liście każdego nurka, którego nurkowe horyzonty zdąrzyły się już rozrosnąć poza nurkowanie w Egipcie ;) Jeżeli jeszcze nie wiecie dlaczego, zapoznajcie się ze wspomnieniami z mojej pierwszej wizyty w Indonezji i na Wyspie Bogów... Bali to jedna z wysp Archipelagu Malajskiego - największego łańcucha wysp na Ziemi, leżącego na granicy pomiędzy dwoma potężnymi oceanami: Spokojnym i Indyjskim. Jest to teren słynnego Koralowego Trójkąta - obszaru o największej dywersyfikacji podwodnego życia na Ziemi, jednak nurkowanie to nie jedyny powód, dla którego warto uwzględnić Bali planując => wyprawy nurkowe do Azji Południowo-Wschodniej. Leżąc w granicach muzułmańskej Indonezji, pod względem religijnym i kulturowym Bali jest również wyspą, a obserwując Balijczyków, ich zwyczaje i wszechobecną obrzędowość odnosi się czasem wrażenie jak gdyby była to jedyna wyspa na świecie...


Bali leży bardzo blisko, bo zaledwie osiem stopni na południe od równika. Jest ciepło, ale nie aż tak wilgotno, jak to czasami tylko w Południowo-Wschodniej Azji być potrafi. Słońce nie praży na proch, a przepocone podróżą ubrania wysychają. To miła niespodzianka, po łaźni parowej, do której zdążyliśmy już przywyknąć w trakcie wypraw nurkowych na nieodległe => Filipiny. W powietrzu jest lekki ruch – to wrzesień, początek tutejszego lata, idealna pora na wyprawę na Bali, gdzie podobnie jak w całej Indonezji panuje klimat równikowy wilgotny. Zdobiące niebo potężne latawce o animistycznych kształtach robią wrażenie jak gdybyśmy nagle znaleźli się nie tylko w innym miejscu, ale i w innym czasie. Latające żółwie, manty i smoki tak wielkie, że często transportowane są ciężarówkami do miejsca odpalenia, potrafią zawisać przez cały dzień w jednym punkcie, przyciągając spojrzenia.


Bali, Indonezja
Na lotnisku witają nas Piotr i Grażynka. Naszyjnikami z kwiatów, niezwykle miły obyczaj. Poznaliśmy się w Polsce, podczas egzaminu instruktorskiego, a że nurkowanie i podróże to nasze wspólne pasje wiadomo było, że los ponownie skrzyżuje nasze ścieżki, gdzieś na nurkowo-podróżniczym szlaku. Szczęśliwcy, od kilku lat mieszkają już na Bali, więc kiedy po  kilku wspaniałych nurkowych wyprawach na Filipiny, do => Tajlandii i Kambodży pomyśleliśmy o nowych kierunkach nurkowej ekspansji klubu ALPHA-DIVERS w Koralowym Trójkącie i Azji Południowo-Wschodniej, szybko odnalazłem wizytówkę Piotra. To był celny strzał...



Bali, Indonezja
Denpasar, z lotniska jedziemy do hotelu w Sanur, aby zmyć z siebie trudy podrózy. Nie mam pojęcia skąd wziął się na Bali ruch lewostronny – Indonezja jeszcze po II-giej wojnie była kolonią holenderską. Poza tym na wyspie nie ma chyba przepisów ruchu drogowego, a do otrzymania prawa jazdy wystarczy ustne oświadczenie starszych krewnych. Wszyscy za to jeżdżą powoli, a 30 km/h to dla większości ludzi tutaj już zawrotna prędkość. Stada motocyklistów zachowują się jak ławice ryb, niemal synchronicznie dokonując płynnych, zespołowych manewrów. Przypominają tym chmury ostroboków rozpędzanych przez większe od nich tarpuny, czy tuńczyki, albo sardynek spędzanych w kule i rozbijanych przez delfiny i rekiny. Jeśli komuś zależy na lakierze musi jednak brać pod uwagę ich niefrasobliwość.


Bali, IndonezjaArchitektura codziennego użytku – domy, sklepy, hotele, a nawet supermarkety na Bali, zawierają znacznie więcej tradycyjnych elementów niż w innych krajach Azji Południowo-Wschodniej. Na skrzyżowaniach w Denpasar wszechobecne są postumenty demonów z hinduistycznej mitologii, ułatwiając orientację kierowcom. Poza tym naprawdę trudno tu o jakikolwiek drogowskaz czy choćby tablicę z nazwą miasta. Tak… gdyby nie łaciński alfabet widoczny tu i ówdzie na szyldach i reklamach można by poczuć się całkiem jak na innej planecie. Mnie najbardziej rzucają się w oczy widoczne gdzieś co chwilę swastyki.


Bali, IndonezjaHotel ma klasę, lekko kolonialny lekko lokalny klimat - doceniamy wybór Grażynki. Czas na reset po długiej podróży. Indonezja to islamskie państwo, z alkoholem na Bali są więc pewne kłopoty, pęka zatem flaszka, przywiezionego z Europy, szlachetnego trunku. Wychodzimy na spacer, w nozdrza wbija się mocny zapach kadzideł, pomieszany z wonią tutejszych egzotycznych potraw, przygotowywanych w rozmieszczonych wzdłuż ulicy, jedna obok drugiej, restauracjach. To zapach Bali - będzie towarzyszył nam już do końca wyprawy. Tajski masaż na Bali, może nie jest tak profesjonalny jak w Tajlandii i nie tak odważny jak na Filipinach ale zmęczone ciało przyjmuje go z wdzięcznością. Z pewnością wart tych parunastu złotych…


Bali, Indonezja
Nazajutrz Grażynka zabiera nas na wycieczkę po wyspie. Chcemy odwiedzić świątynię dawnego królestwa Mengwi - => Pura Taman Ayun i świątynię wodnej bogini Dewi Danu - => Pura Ulun Danu Bratan. Po drodze mijamy wiele odświętnie wystrojonych miejscowości i powoli zaczynamy rozumieć różnice w sposobie postrzegania rzeczywistości. Balijczycy nie dali się uwieść obcemu stylowi życia. Egzystują na granicy dwóch światów: materialnego i niematerialnego wraz ze swymi przodkami, złymi i dobrymi duchami wyższych rzędów i o wielkiej mocy. Zarówno wyspy Bali jak i każdej wioski, a często nawet domu chroni jej własna świątynia, zaś religijne obrzędy są nieodłącznym elementem codziennego życia. Co chwila łapię za aparat by uwiecznić ten czy ów mały skarb architektury, bądź wziętą jak z Ramayany scenę, kiedy wreszcie dociera do mnie, że to standard na Bali i cała wyspa wygląda jak jeden wielki etnograficzno-archeologiczny skansen.



Targ owocow w Ubud, Bali, Indonezja
Żywy skansen. Ofiarne wota obecne są wszędzie, na murku, lampie, nawet na chodniku, gdzie łatwo się o nie potknąć, a niektóre z balijskich świąt, precyzyjnie wyliczanych zgodnie z miejscowym kalendarzem lunarnym, potrafią dosłownie wyłączyć wyspę, z drogami i lotniskiem włącznie. Księżycowy kalendarz Bali, pozwala na dokładne określanie oceanicznych pływów, co również ma olbrzymie znaczenie dla wyspiarskiej cywilizacji. Na straganach roi się od egzotycznych owoców. Kilka gatunków melona, podejrzanie woniejący durang i wiele, wiele innych, których nazw nie potrafię nawet powtórzyć. Jest sporo „wyrobów miejscowego rękodzieła” z Chin, ale rówież lokalne tekstylia o ciekawych wzorach. Oczywiście, że trzeba się targować - długo i namiętnie. Dobre negocjacje, pełne lamentów i tragicznych gestów, a nawet zaklinania się na dobro nie istniejących dzieci przynoszą satysfakcję obu stronom transakcji. Lokalna kuchnia => Bali to wachlarz wyszukanych smaków, choć większość potraw opiera się na ryżu. Na balijskich talerzach nie brak też zaskakujących ciekawostek jak np. rybka gurami znana nam z akwariów… wrrr! Nasyceni balisjką egzotyką, czekamy z niecierpliwością na jutrzejsze nurkowanie.



Bali, Indonezja


Przez Dwa Oceany: Bali, Wyspa Bogów II - Nusa Penida - Crystal Bay


Chrzest bojowy na Crystal Bay

Nurkowanie na Bali w Tulamben i na Nusa Penida

Crystal Bay, Nusa Penida, Cieśnina Badung, Bali, Indonezja, Ocean Indyjski






Nusa Penida leży o ponad 40 minut rejsu z Samur na => Bali, przez rozłożyste fale Oceanu Indyjskiego. Łódź nurkowa niewielka, ale wyposażona w dwa poważne silniki, niesie nas konsekwentnie do miejsca zrzutu na nurkowanie w malowniczej zatoczce Crystal Bay. Szybkie klarowanie sprzętu na łodzi, a następnie schodzimy dwójkami na plateau i dopływamy do krawędzi stoku. Tuż po zanurzeniu, praktycznie spadam na potężnych rozmiarów ustniczka królewskiego Pomacanthus semicirculatus, a w kilka chwil później jeszcze jednego. Tego gatunku pomakantowatych nie widziałem od dawna, więc przeklinam, że nie mam ze sobą kamery, ani żadnego aparatu fotograficznego. Jest też masa prześlicznie barwnych szczeciozębów (chetoników), rogatnic i pokolcowatych. Zapowiada się piękny dzień. Od początku odczuwalna jest silna fala odbojowa. Nosi nas po kilka metrów do przodu i w tył i dla odmiany na boki. Spływamy po stoku na dwadzieścia parę metrów. Po drodze widzę pięknego ustniczka cesarskiego => Pomacanthus imperator i dwie rogatnice jasnoplame Balistoides conspicillum – piękne i niebezpieczne, choć nie tak wyrywne jak zielonkawa Balistoides viridescens (Titan trigger), chyba najbardziej agresywna ryba w Oceanie. Zaczyna się naprawdę pięknie, a poniżej film Piotra.



Zaskakuje mnie woda o temperaturze zaledwie 19C. Bali to niby strefa zwrotnikowa, ale podobnie jak w przypadku Galapagos jest to pojęcie mylące. W piance 3 mm jest mi więcej niż rześko, ale to dobra pogoda na samogłowy, czyli mola-mola, dla których tu przyjechaliśmy. Wbijamy, więc oczy w toń, wypatrując potężnych dyskokształtnych, ryb. Zjawiają się dwie, ale są zbyt daleko żeby robić z tego sensację. Nieco zawiedzeni wypłycamy na koralowy ogród, gdzie zamierzamy kontynuować nurkowanie. W pogoni za chetonikami znajdujemy się jednak zbyt blisko stromego, najeżonego sporych rozmiarów głazami brzegu i nagle wpadamy w karuzelę pływów. Jest jak w pralce. Fala przyboju stara się jak może roztrzaskać nas o skały, fala odboju zaś odciąga nas za każdym razem jakby w ostatniej chwili, dając złudną nadzieję możliwości ucieczki. Z każdym razem jednak jesteśmy coraz bliżej niebezpiecznej skały. Ustawiamy się błyskawicznie w kierunku toni, zasuwając ile się tylko da płetwami, zgodnie z rytmem fali odbojowej. Jedyny rezultat jest taki, że stoimy mniej więcej w miejscu, odraczając co nieuchronne i jeszcze ten jeden raz nie pozwalając się rozwalić  żywiołom. Spoglądam z troską na swoją partnerkę - Marti, która pierwszy raz znalazła się w takim kotle. Na szczęśce dzielnie sobie radzi, kopiując mój rytm, ale obawiam się, że na dłuższą metę może się to okazać za mało. Nie chcąc jeszcze bardziej pogorszyć sytuacji chwytam partnerkę za zawór i mobilizując resztki sił, wyciągam nas oboje z matni. Uspokajam oddech i szukam oznak stresu u Marti, ale to twarda sztuka - nadaje się do ALPHA-DIVERS. Niezły chrzest bojowy przed nurkowaniem w prądach => Komodo... ;)

Przez Dwa Oceany: Bali, Wyspa Bogów III - Manta Point, Lądowisko Kosmicznych Statków


Manta Point - lądowisko kosmicznych statków

Nurkowanie na Bali w Tulamben i na Nusa Penida

Manta Point, Nusa Penida, Cieśnina Badung, Bali, Indonezja, Ocean Indyjski






Manty... Na drugie nurkowanie na => Bali, a właściwie na Nusa Penida, wybieramy się na słynne z wiadomych względów Manta Point. Po drodze podziwiamy pejzaże poszarpanego skalistego wybrzeża Nusa Penida, z oderwanymi od lądu ostańcami i przypominającymi mi Łuk Darwina z wyspy Wenman i wspaniałe nurkowanie na Galapagos, arkadami skał. Bardzo interesujące miejsce...

Manta Point to mała podwodna góra, ze słynnym na całą okolicę cleaning station. Nadpływają tu wielkie manty, niczym potężne statki kosmiczne, „osiadając” na szczycie góry i pozwalając zainteresowanym rybkom-czyścicielom na wykonanie rutynowych zabiegów higienicznych. Gdy pierwszy gigant przesuwa się wolno ponad nami, z towarzyszącym mu niczym cień ostrobokiem, przypomina mi się początek IV-tej części filmu „Star Wars / Gwiezdne Wojny” i corelliańska korweta, a następnie imperialny gwiezdny niszczyciel, przelatujące nad widzem. Podobnie jak wtedy w kinie, widok wgniata mnie w fotel. Bezwiednie unoszę się kołysany falami przybojowymi i odbojowymi, wciąż wpatrzony w olbrzyma, niewielkimi ruchami płetw korygując swoją pozycję. Pojedyncze giganty odpływają, a w chwilę później wracają i ponownie lądują na „górze przemienienia”. Później nadchodzi czas dla mniejszych. Przepływają nad nami cztery, a następnie trzy nieco mniejsze manty sprawnie utrzymując szyk formacji w przyboju. Są znacznie lepiej dostosowane od nas, ale jak widzę również nie wiosłują pod prąd. Gdy powracają większe manty, formacje mniejszych oddalają się, dostojnie rozpływając się w toni.




Uwielbiam takie nurkowania! Spotkanie z podwodnym pięknem zawsze skłania mnie do refleksji. Przypominam sobie, że Manta birostris nazywane były niegdyś diabłami morskimi, ze względu na ukształtowanie przedniej części ciała. To piękne i pełne majestatu stworzenia, a przy tym niegroźne i żywiące się planktonem filtrowanym z wody, więc myślę, że to bardzo niesprawiedliwa nazwa, a kiedy tak o tym myślę, pośród mant pojawia się akurat prawdziwa „bestia w czarnym aksamicie”! To moje pierwsze, lecz nie ostatnie spotkanie z przepięknym okazem odmiany melatonicznej. Doskonale czarna manta ma rzeczywiście nieco demoniczny wygląd, ale pisząc to mam na myśli jej demoniczne piękno, nie zaś czarny charakter ;) A poniżej znowu film Piotra:


Można by się zapomnieć i spędzić tak całe nurkowanie, aż do ostatniego tchu z butli na plecach, ale przed nami jeszcze moc innych wrażeń. Cieszę się bardzo, że nurkowanie na Bali to nie tylko mola-mola i, że można tu spotkać wiele innych wspaniałych okazów podwodnego życia. Jeszcze kilka sesji z kołującym gigantem i towarzyszącym mu ostrobokiem zanim wycofamy się dalej od brzegu, by spokojnie wynurzyć się na powierzchnię. Doskonałe nurkowanie i wspaniały pierwszy dzień nurkowej wyprawy ALPHA-DIVERS na Bali!

Przez Dwa Oceany: Bali, Wyspa Bogów IV - USAT "Liberty", wspaniała sztuczna rafa


USAT "Liberty" - wspaniała sztuczna rafa

Nurkowanie na Bali w Tulamben i na Nusa Penida

USAT "Liberty", Tulamben, Cieśnina Badung, Bali, Indonezja, Ocean Indyjski



Główną atrakcją nurkowania na => Bali jest wrak amerykańskiego transportowca „Liberty”, storpedowanego przez japoński okręt podwodny w 1942. Okręt oberwał torpedą w cieśninie Lombok, jednakże amerykańskie niszczyciele doholowały go na aż plażę Bali celem rozładunku. Wstrząsy towarzyszące w 1963 roku erupcji Agung – mierzącego ponad 3 km, najwyższego wulkanu Bali, ostatecznie rozrzuciły części wraku po morskim dnie. Dziś spoczywają na głębokości od 5 do 30 m, zapewniając nurkowanie na różnych poziomach trudności i stanowiąc jeden z najciekawszych rezerwatów podwodnego życia, a wrak "Liberty, to tak naprawdę wspaniała sztuczna rafa. Na początku 2011-go roku, ichtiolodzy odkryli tu aż sześć nowych gatunków ryb i nowego koralowca. To ulubione nurkowisko Piotra i doskonale go rozumiem. Na „Liberty” wykonujemy w wspólnie, w ciągu 24h, aż pięć wspaniałych i pamiętnych nurkowań. :)




Zaznaczam - wraki mnie nie kręcą. Wybierając się na nurkowanie wrakowe, spodziewam się generalnie ponurego stosu zardzewiałego złomu, zaśmiecającego i tak już wystarczająco umęczony zanieczyszczeniami morski ekosystem. Nigdy nie widziałem jednak na złomowisku aż tyle i aż tak różnorodnego życia! Nurkowanie zaczynamy od spotkania ze sporą ławicą ostroboków. Nie jesteśmy ich naturalnymi wrogami, bez problemu zatem wbijamy się w środek stada, owijając się wirującymi welonami caranxów. Ławica ostroboków rozpierzcha się natomiast w okamgnieniu, gdy środkiem przepływa ogromny tuńczyk-traveller. Niesamowity spektakl, wspaniałe nurkowe przeżycie. Są obecni przedstawiciele większych gatunków moich ulubionych ustniczków: => Pomacanthus sexstriatus w kolorach chabru, brązu i khaki, i => Pomacanthus xanthometopon w barwach lazuru, błękitu i pomarańczy, jest żółciutki Apolemichthys trimaculatus, są i mniejsze gatunki z rodzaju Centropyge.




Wrak o takim stopniu „otwartości” jak USAT „Liberty” w Tulamben, to idealne miejsce do przeprowadzenia kursu nurkowania specjalizacji wrakowej. Nie marnujemy więc z Marti okazji, szkicując złomowisko i rozpinając poręczówki pomiędzy przepływającymi rybkami. Moje skrzywienie nurka jaskiniowego sprawia, że ręka robi mi się cięższa, a oczy nabierają wyrazu nieodgadnionej powagi, kiedy widzę jak ktoś nieporadnie próbuje zrobić sobie lub innym krzywdę pod wodą za pomocą linki, a niefrasobliwość i brak wyobraźni pod tym względem, pośród nurków rekreacyjnych sięga niestety samych szczytów instruktorskiej rekreacyjnej hierarchii... Biedna Marti, prawda? Ten instruktorski trud przerywa mi jednak nagle przepiękna ryba, o niecodziennym jak na ustniczka, odrobinę rokokowym kształcie i cyjanowo-błękitnych zdobieniach na korpusie, w kolorach oranżu i ochry. Biały ogonek z cytrynowym paskiem wystaje jej niczym piórko z "rufki", to Pomacanthus annularis – gatunek, którego poszukiwałem od lat! Kolejne nurkowanie na Bali, które zsyła mi nowy skarb niestety, mając na względzie kursantkę, nie zabieram na nurkowanie aparatu... Błyskawicznie przerywamy zabawę, rzucając się w pogoń za rybką, która, ku memu rozczarowaniu, szybko znika w zakamarkach wraku. Długo jeszcze przetrząsam złomowisko w poszukiwaniu mojego skaaarbu. Bezskutecznie… ;)