środa, 18 września 2013

Przez Dwa Oceany: Bali, Wyspa Bogów VIII - Pożegnanie z Bali i bezlitosny "ararak" ;)


Pożegnanie z Bali i bezlitosny "ararak" ;)

Nurkowanie na Bali, w Tulamben i na Nusa Penida

Ubud, Bali, Indonezja, Ocean Indyjski




Na targu w Ubud dokonujemy ostatnich zakupów dobrej miejscowej kawy, pamiątek i przypraw. Wieczorem gościmy w balijskim domu Piotra i Grażynki, smakując specjałów miejscowej kuchni. Polska upaciara (w bahasa indonesia: impreza) nie może obyć się bez polskich pieśni, a miejscowy trunek z palmy – arak, nawet nieuzdolnionego, czy też po prostu kompletnie niewrażliwego na muzykę, potrafi zamienić w „trzech tenorów”. Ponieważ w pierwszym wpisie wspominałem o problemach z alkoholem na => Bali, czuję się teraz zobligowany nieco temat pogłębić.

Indonezja to kraj muzułmański, a na Bali pomimo, że wyspa ta jest enklawą religijną trzeba przestrzegać ogólnego prawa. W knajpach dla turystów dostępne jest zatem drogie piwo i …piwo tylko i wyłącznie. Arak zaś to szczególny rodzaj „nafty”, pędzonej z palmy poza oficjalnym obiegiem. Na plastikowych butelkach z odzysku nie ma, więc pięknych etykietek i aby go kupić trzeba wiedzieć gdzie i od kogo… Jeżeli ktoś z Was pamięta czasy PRL, rozumie o czym mówię, pozostałym, jak w dowcipie „cały carrefour octu” po prostu nie dam rady tego wytłumaczyć i niechaj cieszą się, że mieli szczęście dorastać w czasach, w których nie da się tego zrozumieć.


Co zaś natomiast do walorów smakowych i konsumpcyjnych araku, niektórzy twierdzą, że jest płynem niezwykle wręcz podłym w smaku i na samo jego wspomnienie na twarz wstępuje im zieleń, dostają torsji itd. W przeciwieństwie do nich ja jednak araku nie przedawkowałem i potrafię wspominać swoje doświadczenia z tym trunkiem w kategoriach czysto poznawczych… To prawda, że arak pachnie jak prażony słonecznik rozsypany na gorącym asfalcie, smakuje również podobnie jednak bez przesady. Jeżeli ktoś może się zachwycać zapachem czystej wódki, albo smakiem podłej wódki na myszach, nie powinien narzekać na arak, który w porównaniu z przed chwilą wspomnianymi rodzajami „nafty”, najzwyczajniej w świecie nadaje się do degustacji. Oczywiście jako => instruktor nurkowania, ja nikogo nie namawiam do picia .

Ostatni dzień przed wylotem z Bali spędzamy na basenie. Wykorzystujemy czas by dokończyć ćwiczenia z kursu => Rescue Diver i podsumowujemy wspaniałe nurkowanie w Indonezji, na Bali i na => Komodo - w wodach dwóch oceanów. Wspominamy ekscytujące spotkanie z => waranami w Parku Narodowym na Rincii, wściekłe prądy, => Aleję Mant i bogactwo raf koralowych wokół Komodo, karuzelę przyboju i mola-mola na Nusa Penida i demoniczne Humpheady na nocnym nurkowaniu w Tulamben. Wszyscy z pewnością na długo zachowamy wspomnienia tych niesamowitych nurkowań i niesamowitych miejsc...

Ostatni wieczór na Bali również nad basenem, jednak jakby po kompletnej wymianie dekoracji. Pełnia Księżyca, dookoła palmy, cykady, gekony i nietoperze. W powietrzu wisi gęsty zapach kadzideł, a z oddali dobiega nas śpiew – element kolejnego obrzędu religijnego. Gekony również śpiewają, wydając charakterystyczne „geeekko”, a i przelatujące nietoperze wydają podobne ptasim dźwięki. Jest coś takiego w tym wszystkim, że zamykam oczy, by wyostrzyć pozostałe zmysły i "nagrać" to wspomnienie, abym kiedyś, gdy mi będzie potrzebne mógł również zamknąć oczy i przywołać je znów. Magia na Bali działa…

To ósma ostatnia, jak na razie, i ostatnia część wspomnień z Bali - zapraszam do rzucenia okiem na resztę indonezyjskich zapisków. Za wspólną Wyprawę i nurkowanie dziękuję Marti, Grażynce, Don Pedrowi, Piotrowi i Mariuszowi. Z Wami mogę zawsze i …prawie wszędzie ;)  LIVE LONG & PROSPER ALPHA-DIVERS!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz