Bali - Wyspa Bogów
Nurkowanie na Bali w Tulamben i na Nusa Penida
Denpasar, Bali, Indonezja, Ocean Indyjski
Nurkowanie na Bali to jedna z rzeczy absolutnie do odhaczenia na liście każdego nurka, którego nurkowe horyzonty zdąrzyły się już rozrosnąć poza nurkowanie w Egipcie ;) Jeżeli jeszcze nie wiecie dlaczego, zapoznajcie się ze wspomnieniami z mojej pierwszej wizyty w Indonezji i na Wyspie Bogów... Bali to jedna z wysp Archipelagu Malajskiego - największego łańcucha wysp na Ziemi, leżącego na granicy pomiędzy dwoma potężnymi oceanami: Spokojnym i Indyjskim. Jest to teren słynnego Koralowego Trójkąta - obszaru o największej dywersyfikacji podwodnego życia na Ziemi, jednak nurkowanie to nie jedyny powód, dla którego warto uwzględnić Bali planując => wyprawy nurkowe do Azji Południowo-Wschodniej. Leżąc w granicach muzułmańskej Indonezji, pod względem religijnym i kulturowym Bali jest również wyspą, a obserwując Balijczyków, ich zwyczaje i wszechobecną obrzędowość odnosi się czasem wrażenie jak gdyby była to jedyna wyspa na świecie...
Bali leży bardzo blisko, bo zaledwie osiem stopni na południe od równika. Jest ciepło, ale nie aż tak wilgotno, jak to czasami tylko w Południowo-Wschodniej Azji być potrafi. Słońce nie praży na proch, a przepocone podróżą ubrania wysychają. To miła niespodzianka, po łaźni parowej, do której zdążyliśmy już przywyknąć w trakcie wypraw nurkowych na nieodległe => Filipiny. W powietrzu jest lekki ruch – to wrzesień, początek tutejszego lata, idealna pora na wyprawę na Bali, gdzie podobnie jak w całej Indonezji panuje klimat równikowy wilgotny. Zdobiące niebo potężne latawce o animistycznych kształtach robią wrażenie jak gdybyśmy nagle znaleźli się nie tylko w innym miejscu, ale i w innym czasie. Latające żółwie, manty i smoki tak wielkie, że często transportowane są ciężarówkami do miejsca odpalenia, potrafią zawisać przez cały dzień w jednym punkcie, przyciągając spojrzenia.
Na lotnisku witają nas Piotr i Grażynka. Naszyjnikami z kwiatów, niezwykle miły obyczaj. Poznaliśmy się w Polsce, podczas egzaminu instruktorskiego, a że nurkowanie i podróże to nasze wspólne pasje wiadomo było, że los ponownie skrzyżuje nasze ścieżki, gdzieś na nurkowo-podróżniczym szlaku. Szczęśliwcy, od kilku lat mieszkają już na Bali, więc kiedy po kilku wspaniałych nurkowych wyprawach na Filipiny, do => Tajlandii i Kambodży pomyśleliśmy o nowych kierunkach nurkowej ekspansji klubu ALPHA-DIVERS w Koralowym Trójkącie i Azji Południowo-Wschodniej, szybko odnalazłem wizytówkę Piotra. To był celny strzał...
Denpasar, z lotniska jedziemy do hotelu w Sanur, aby zmyć z siebie trudy podrózy. Nie mam pojęcia skąd wziął się na Bali ruch lewostronny – Indonezja jeszcze po II-giej wojnie była kolonią holenderską. Poza tym na wyspie nie ma chyba przepisów ruchu drogowego, a do otrzymania prawa jazdy wystarczy ustne oświadczenie starszych krewnych. Wszyscy za to jeżdżą powoli, a 30 km/h to dla większości ludzi tutaj już zawrotna prędkość. Stada motocyklistów zachowują się jak ławice ryb, niemal synchronicznie dokonując płynnych, zespołowych manewrów. Przypominają tym chmury ostroboków rozpędzanych przez większe od nich tarpuny, czy tuńczyki, albo sardynek spędzanych w kule i rozbijanych przez delfiny i rekiny. Jeśli komuś zależy na lakierze musi jednak brać pod uwagę ich niefrasobliwość.


Nazajutrz Grażynka zabiera nas na
wycieczkę po wyspie. Chcemy odwiedzić świątynię dawnego królestwa Mengwi - => Pura Taman Ayun i świątynię wodnej bogini Dewi Danu - => Pura Ulun Danu Bratan. Po drodze mijamy wiele odświętnie wystrojonych
miejscowości i powoli zaczynamy rozumieć różnice w sposobie postrzegania
rzeczywistości. Balijczycy nie dali się uwieść obcemu stylowi życia. Egzystują
na granicy dwóch światów: materialnego i niematerialnego wraz ze swymi przodkami,
złymi i dobrymi duchami wyższych rzędów i o wielkiej mocy. Zarówno wyspy Bali jak i
każdej wioski, a często nawet domu chroni jej własna świątynia, zaś religijne obrzędy są
nieodłącznym elementem codziennego życia. Co chwila łapię za aparat by
uwiecznić ten czy ów mały skarb architektury, bądź wziętą jak z Ramayany scenę,
kiedy wreszcie dociera do mnie, że to standard na Bali i cała wyspa wygląda jak
jeden wielki etnograficzno-archeologiczny skansen.
Żywy skansen. Ofiarne wota obecne są wszędzie, na murku, lampie, nawet na chodniku, gdzie łatwo się o nie potknąć, a niektóre z balijskich świąt, precyzyjnie wyliczanych zgodnie z miejscowym kalendarzem lunarnym, potrafią dosłownie wyłączyć wyspę, z drogami i lotniskiem włącznie. Księżycowy kalendarz Bali, pozwala na dokładne określanie oceanicznych pływów, co również ma olbrzymie znaczenie dla wyspiarskiej cywilizacji. Na straganach roi się od egzotycznych owoców. Kilka gatunków melona, podejrzanie woniejący durang i wiele, wiele innych, których nazw nie potrafię nawet powtórzyć. Jest sporo „wyrobów miejscowego rękodzieła” z Chin, ale rówież lokalne tekstylia o ciekawych wzorach. Oczywiście, że trzeba się targować - długo i namiętnie. Dobre negocjacje, pełne lamentów i tragicznych gestów, a nawet zaklinania się na dobro nie istniejących dzieci przynoszą satysfakcję obu stronom transakcji. Lokalna kuchnia => Bali to wachlarz wyszukanych smaków, choć większość potraw opiera się na ryżu. Na balijskich talerzach nie brak też zaskakujących ciekawostek jak np. rybka gurami znana nam z akwariów… wrrr! Nasyceni balisjką egzotyką, czekamy z niecierpliwością na jutrzejsze nurkowanie.
Żywy skansen. Ofiarne wota obecne są wszędzie, na murku, lampie, nawet na chodniku, gdzie łatwo się o nie potknąć, a niektóre z balijskich świąt, precyzyjnie wyliczanych zgodnie z miejscowym kalendarzem lunarnym, potrafią dosłownie wyłączyć wyspę, z drogami i lotniskiem włącznie. Księżycowy kalendarz Bali, pozwala na dokładne określanie oceanicznych pływów, co również ma olbrzymie znaczenie dla wyspiarskiej cywilizacji. Na straganach roi się od egzotycznych owoców. Kilka gatunków melona, podejrzanie woniejący durang i wiele, wiele innych, których nazw nie potrafię nawet powtórzyć. Jest sporo „wyrobów miejscowego rękodzieła” z Chin, ale rówież lokalne tekstylia o ciekawych wzorach. Oczywiście, że trzeba się targować - długo i namiętnie. Dobre negocjacje, pełne lamentów i tragicznych gestów, a nawet zaklinania się na dobro nie istniejących dzieci przynoszą satysfakcję obu stronom transakcji. Lokalna kuchnia => Bali to wachlarz wyszukanych smaków, choć większość potraw opiera się na ryżu. Na balijskich talerzach nie brak też zaskakujących ciekawostek jak np. rybka gurami znana nam z akwariów… wrrr! Nasyceni balisjką egzotyką, czekamy z niecierpliwością na jutrzejsze nurkowanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz