środa, 18 września 2013

Przez Dwa Oceany: Bali, Wyspa Bogów V - "Liberty", strefa mroku


Liberty - "Strefa mroku"

Nurkowanie na Bali w Tulamben i na Nusa Penida

USAT "Liberty", Tulamben, Cieśnina Badung, Bali, Indonezja, Ocean Indyjski






Nurkowanie nocne na wraku USAT „Liberty” na Bali, to drugie w rankingu emocji i wspomnień, moje nocne nurkowanie w życiu (o pierwszym będzie można przeczytać, kiedy ktoś wreszcie zmusi mnie do spisania zaległej relacji z pamiętnego nurkowania nocnego na Mezoamerykanskiej Rafy Barierowej w Belizé ;)). Już na początku spotykamy ogromnego => Bolbometopon muricatum (Bumphead bądź Green humphead  parrotfish) – zwanego potocznie Baranim Łbem. Rybę, wielkości największych napoleonów można łatwo rozpoznać po dwóch ogromnych krowich zębach, wyrastających z górnej szczęki i ogromnych, jakby krowich oczach. Narośl na głowie tego osobnika wygląda na zdartą aż do kości i krwi. „Potwór” zastyga w świetle naszych reflektorów. Wygląda niczym demon przywołany z innego świata nierozważnym rytuałem, ale pierwsze co przychodzi mi na myśl to, że dziwne stworzenie zabłądziło we wraku i na próżno szukało drogi wyjścia, po omacku odbijając się od przeszkód i próbując "wytaranować" sobie drogę na zewnątrz łbem. To moje pierwsze spotkanie z Bolbometoponem, więc jak widzicie nurkowanie na => Bali nie szczędzi mi pierwszych razów. :)



Wędrując wzdłuż wraku napotykamy dobre kilkadziesiąt większych i mniejszych diabełków. Cofają się przed światłem. Przepłoszone z jednej strony spotykamy zaraz gdzie indziej. W pewnym momencie Piotr odnajduje komorę wypełnioną w całości potężnymi Humpheadami. Wiszą jedne ponad drugimi, a ich wielkie, demoniczne oczy świecą się w ciemnościach. I wszystkie patrzą się na nas. Przypomina mi się jedna z ostatnich scen słynnego thrillera sf „Twilight Zone / Strefa mroku”, bo wygląda to zupełnie tak jakby ryby-demony czekały w międzywymiarowej bramie prowadzącej na inną stronę rzeczywistości, gotowe by naraz przeskoczyć do naszego świata i zacząć zjadać ludzi. Scena naprawdę niczym z filmów grozy. Nasz odważny kamerzysta wpływa jednak w sam środek stada, zdobywając jedno ze swych najlepszych ujęć. Wisząc wraz z Marti kilka metrów powyżej, dostrzegam potężną murenę, która skrada się ku niemu od spodu. Staram się światłem zwrócić mu uwagę, że zaraz może czekać go niezamówiona operaca zmiany płci, jednak wpatrzony w kamerę zdaje się nie dostrzegać niebezpieczeństwa. Robi się niebezpiecznie, bo murena jest już naprawdę blisko, kiedy Mario dostrzega niebezpieczeństwo i wycofuje w porę, salwując się przed kastracją. Sądząc po rozmiarach mureny, mogłoby to być dla niego naprawdę ostatnie => nurkowanie ;)

Kiedy po kilkunastu minutach stwory znikają z ładowni, przez otwory w poszyciu wraku, opływamy go na zewnątrz – wszystkie czekają na nas po zewnętrznej stronie kadłuba… :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz